niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 1

Usłyszałam trzask. Obudziłam się w tempie natychmiastowym. Było strasznie ciemno jak to jest w nocy, ale wydawało mi się, że widziałam w rogu mojego pokoju kogoś kto szperał w moim biurku. Pełna strachu wzięłam swój telefon. Włączyłam latarkę i skierowałam ją w róg pokoju. Nikogo nie było. 
- Brawo,właśnie przyłapałaś swojego psa na tym jak zjadał ci kanapkę z biurka. Jesteś bohaterem! powiedziałam do siebie.
Nagle zauważyłam, że drzwi od balkonu były otwarte. Szybko wstałam z łózka i zamknęłam je. Spojrzałam na godzinę. 
- 5.30- mruknęłam. 
Pójście spać nie było dobrym pomysłem. Spałabym do 12.00 , a przecież miałam o 8.00 autokar. Dzisiaj jadę kontynuować rodzinną tradycję ! Czyli jadę do szkoły prywatnej. Nie wiem nawet gdzie się znajdowała. Rodzice podali mi numer autokaru, którym miałam jechać. Zeszłam na dół do kuchni zjeść śniadanie. Przygotowanie i zjedzenie tostów zajęło mi 20 minut. Znowu wróciłam na piętro mojego domu by spakować rzeczy i przygotować się. Też nie zajęło mi to jakoś dużo czasu. Zeszłam do salonu. 
- Jeny ! - krzyknęłam. - Zapomniałam o najważniejszym. Bono chodź tu do mnie ! 
W tej chwili przybiegł do mnie kudłaty przyjaciel. 
- Będzie mi ciebie brakować psiaku . Zobaczymy się w święta. - powiedziałam do zaślinionego psa.
Zastanawiacie się pewnie gdzie są moi rodzice. Pracują od godziny 5.00 rano do godziny 13.00 czasami 14.00 . Pożegnałam się z nimi poprzedniego dnia. Niezbyt przejęli się moim wyjazdem. Nawet nie obchodziło ich to, że zobaczymy się dopiero w święta czy jakoś tak. Wyszłam przed dom i czekał tam na mnie mój szofer. Mówiłam, że moja rodzina była bogata. Nie pozwoliliby żebym pojechała tam taksówką jak normalny człowiek. Wsiadłam do auta, a walizkę spakował pan Rafał. Bardzo go lubiłam. Był bardzo zabawny i traktował mnie jak własną córkę. Jeszcze powiem wam, że był czarnoskóry ! Poprosiłam moich rodziców żeby zatrudnili takiego szofera i się zgodzili bo wiedzieli jak traktowani byli i są w naszym kraju. Gdy jechałam autem, po przejściu przeszedł chłopak. Bardzo przykuł moją uwagę nawet nie wiem dlaczego. Miał czarne włosy i chyba brązowe oczy. Nie widziałam dobrze jego twarzy, ale zauważyłam, że się spieszył. Gdy przyjechaliśmy na miejsce było pełno ludzi i wiele autokarów. Wysiadłam z auta, a Rafał podał mi walizkę. Wzrokiem szukałam autokaru numer 4. Stał niedaleko nas więc przytuliłam się do szofera. Nie wiedziałam, że będę za nim tak tęsknić.
- Obiecaj mi, że zajmiesz się Bono. - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Dobrze moja księżniczko, a ty obiecaj, że nic sobie nie zrobisz. - odpowiedział.
- Obiecuję. Żegnaj.
- Nigdy nie mów żegnaj panienko. - powiedział żartobliwie.
Przytuliłam go jeszcze mocniej, otarłam łzy i poszłam w stronę autokaru. Jakiś facet wziął moją walizkę, a ja na schodkach pomachałam Rafałowi. Weszłam do środka i szukałam wolnych miejsc. Miejsca nie znalazłam, ale chłopaka, którego widziałam na przejściu tak. Długo patrzyłam się w jego stronę. Stałam jak idiotka, ale zorientowałam się, że jest wolne miejsce obok jakiejś dziewczyny. Usiadłam obok niej i znowu wytarłam łzy.

√__________________________________________√
Więc mamy pierwszy rozdział gdzie jest niestety mało postaci Jasia. Obiecuję, że w następnym będzie więcej. Mam nadzieję, że się spodoba :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz